Cześć!
Jestem Laciaimperator, czyli Ania Belkner. Ostatnio na lidze z języka polskiego mieliśmy za zadanie napisać wymyślony rozdział lub opowiadanie o Harrym Potterze. Nie czytałam żadnej książki o nim, ani nie oglądałam filmu (jeszcze) więc to było dla mnie wyjątkowo trudne. Pracowałam cały wieczór! Oto efekty:
„Urodziny
Harry’ ego u Dursleyów”
To
był piękny i słoneczny dzień lipca. Dom Dursleyów stojący na
uboczu był drewniany i niewielki. Mieszkali w nim wuj Veron, ciotka
Petunia oraz ich syn Dudley, a od śmierci swoich rodziców także
siostrzeniec Petunii - Harry Potter. Harry spędzał u wujostwa dni
wolne od szkoły. Pobierał on naukę w Hogwarcie. Była to niezwykła
szkoła, w której kształcili się czarodzieje. W ponurym korytarzu
na parterze domu było dwoje drzwi. Jedne z nich prowadziły do
wąskiego pokoju zajmowanego przez Harry’ ego. Mieściło się tam
małe łóżko, biurko, szafa i półka na książki. Drugie drzwi
prowadziły do pokoju Dudleya wyposażonego w wielkie łóżko,
kącik z zabawkami, pojemną szafę, biurko, ściany zdobiły
zdjęcia i plakaty. W kuchni, naprzeciwko pokoju kuzyna Harry’ ego,
był mały okrągły stoliczek, mnóstwo szafek i kuchenka gazowa. W
tym pomieszczeniu zwykle krzątała się ciotka Petunia. W domu była
też komórka pod schodami, w której wuj Veron przechowywał
czarodziejskie atrybuty Harry’ ego. Nie pozwalano chłopcu używać
ich pod żadnym pozorem. Ale dziś coś miało się zmienić…
Tego
dnia Harry’ ego obudził niemelodyjny śpiew ciotki Petunii
trzymającej w rękach mały tort czekoladowy.
-Sto
lat, sto lat!!!- wyła kobieta.
Obok
stał naburmuszony Dudley, który mruczał coś pod nosem patrząc
łapczywie na tort. Widać miał na niego chrapkę. Harry zaspanym
głosem spytał:
-To
już dzisiaj, już dzisiaj są moje urodziny?
-Tak.
Ubieraj się i schodź na dół!- powiedziała kobieta wyjątkowo
miłym i miękkim głosem zamykając drzwi.
Harry
wyskoczył z łóżka jak z procy. Z uśmiechem na ustach umył się,
ubrał i nakarmił swoją sowęHedwigę. Na samą myśl o torcie
ciekła mu ślinka. Na dole wuj Veron szykował się do pracy.
Widząc Harry’ ego powiedział:
-Dzisiaj
możesz polatać na miotle- mówił szperając w torbie.
-Hurra!!!-
wykrzyknął Harry podskakując.
Wuj
odwrócił się i dodał:
-Ale
tylko przez GODZINĘ!
Harry
puścił te słowa mimo uszu. Patrzył na apetycznie wyglądający
kawałek ciasta na talerzu. Mężczyzna trzasnął drzwiami, a Harry
rzucił się na tort zatapiając w nim zęby. Niebo w gębie!
Pochwalił ciotkę i sięgnął po następną porcję. Była równie
pyszna! Ogromnie się najadł. Nawet gdyby chłopak miał siłę
wsunąć kolejny kawałek, to i tak nie mógłby, bo resztę tortu
spałaszował Dudley.
-Pójdę
do pokoju- powiedział do ciotki.
Harry
wszedł do swojej sypialni i zaczął planować trasę lotu.
Wyobrażał sobie jak z rozwianymi włosami tnie powietrze na swojej
miotle. To będzie trening przed qidditchem ( popularną dyscypliną
sportową w świecie czarodziejów). Może uda mu się zostać w
drużynie? Choć jednodniowy trening na dwa miesiące niewiele
pomoże… Ale Harry na razie się tym nie przejmował. Wybiegł
podekscytowany z pokoju. Miotła stała przy wieszaku na ubrania.
-Idę
na dwór polatać!- oznajmił Harry.
Ciocia
widząc rozemocjonowanego chłopaka pokręciła tylko głową, a
Dudley patrzył na niego jak na kogoś niespełna rozumu, ponieważ
Dursleyowie byli Mugolami (czyli ludźmi, w których żyłach nie
płynie nawet kropla krwi czarodziejów), w przeciwieństwie do
Harry’ ego. Nie rozumieli co to znaczy „latać
na miotle”.
Nie wiedzieli co to za frajda, a szkoda!
Szczęśliwy
czarodziej wzbił się w górę zrobił kilka kółek wokół domu
Dursleyów i odleciał w stronę płynącej nieopodal rzeki.
Zniżył
lot i udało mu się dotknąć wody. Przeleciał pod mostem,
poszybował nad nim i znów frunął pod wiaduktem. Zaczął kierować
się w stronę metropolii. Wiatr smagał mu twarz, ale Harry nie
zwracał na to uwagi. Wylądował na głównej ulicy i obejrzał
wystawy sklepowe. Zanim zaczęło się ściemniać zdążył jeszcze
oblecieć całe miasto dookoła. W końcu trochę zmęczony, ale
wciąż bardzo podekscytowany, wrócił nad rzekę i obejrzał zachód
słońca. Zdyszany dotarł do domu. W czasie zabawy zupełnie stracił
poczucie czasu. Po powrocie dostał niezłą burę od Dursleyów
ponieważ nie było go aż sześć godzin. Otrzymał miesięczny
zakaz wychodzenia z domu.
I
tak zakończył się dzień urodzin Harry’ ego. Dla niego to był
jeden z najpiękniejszych jakie ostatnio przeżył. Chłopiec
nieczęsto miał powody do radości, więc pomimo srogiej kary
docenił „wyjątkowy” prezent od wuja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz